Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Pazerna strona muzycznego biznesu

71 568  
425   22  
Kasa, kasa, więcej kasy... Rynek muzyczny to wielka maszyna do robienia pieniędzy - o tym wiedzą wszyscy. Fortunę zarabiają tylko niektórzy artyści, bardziej jednak bogacą się stojące za nimi firmy fonograficzne - właściciele praw autorskich, którzy nie przepuszczą okazji aby wydusić ostatni grosz od osób mających czelność owe prawa łamać.

#1. „Sto lat” zza krat...

...zaśpiewasz, jeśli zdecydujesz się zaśpiewać utwór "Happy Birthday" publicznie lub też wykorzystasz go dla celów stricte komercyjnych. No, chyba że masz szczęście i właśnie odziedziczyłeś pokaźną sumkę po zmarłym wujku-sknerze. Kasa ci będzie potrzebna, aby opłacić tantiemy właścicielom praw autorskich do tej, napisanej w 1893 roku, kompozycji. Początkowo utwór ten znany był pod nazwą „Good Morning to You”, i nikt nie rościł sobie praw do pobierania opłat za jego publiczne wykonywanie. Dopiero w 1934 roku zaradna siostra autora tejże piosenki, widząc jak chętnie kompozycja ta jest wykonywana, postanowiła zabezpieczyć ją autorskimi prawami. Kobieta miała łeb na karku - dziś utwór „Happy Birthday to You” zgarnia dwa miliony dolarów rocznie.


Więc pamiętaj - staraj się nie śpiewać zbyt donośnie amerykańskiej wersji piosenki „Sto lat” podczas najbliższych urodzinach swej czcigodnej babci. Starowinka może i niedosłyszy, ale wiedz, że ściany mają uszy...

#2. Ostrzejsze argumenty artystek R&B

Popularne w latach 90. trio TLC, ubiegając się o należne profity ze sprzedaży albumu, musiało uciec się do iście mafijnych metod. Wydana w 1994 roku płyta zespołu „CrazySexyCool” sprzedała się w ponad dziesięciu milionach egzemplarzy, napychając tym samym kieszenie jej wydawcom. Jak się później okazało, każda z artystek została obciążona kosztami nagrywania krążka. Jednak nie było to jedynym powodem wściekłości gwiazd. Kiedy panie dostały „zaledwie” po 50 000 dolarów wynagrodzenia, oburzenie zamieniło się w furię. Artystki wraz z kolegą chwyciły za broń palną i ruszyły na spotkanie ze swoim wydawcą.


Clive Davies, w domu którego dziewczyny złożyły wizytę, nie czekał na jeszcze poważniejsze argumenty. Członkinie TLC miały prawdziwe szczęście - nie tylko odzyskały swe pieniądze, ale także i uniknęły wielu wątpliwych przyjemności związanych z pobytem w zakładzie karnym - Davies nie wniósł sprawy do sądu.

#3. Milcz kiedy śpiewasz!

O tym, że soczysta kara grozi nawet tym, którzy nucą pod nosem swe ulubione melodie przekonała się pewna pracownica sklepu spożywczego w Wielkiej Brytanii. Najpierw przedstawiciele organizacji broniącej praw autorskich brytyjskich artystów kazali niepłacącej licencji kobiecie pozbyć się ze sklepu radia. Ta posłusznie wykonała żądanie, jednak panująca w lokalu cisza mocno denerwowała sprzedawczynię. Aby zabić nudę zaczęła więc cicho śpiewać swoje ulubione radiowe hity. I tym razem została pouczona przez członków brytyjskiego odpowiednika ZAiKS-u – publiczne wykonywanie kompozycji chronionych prawami autorskimi karane jest grzywną w wysokości tysiąca funtów. Kobieta myśląc, że to jakiś absurdalny żart dała w sklepie show godny samego Micka Jaggera. Wkrótce przekonała się, że urzędnicy mówili całkiem poważnie.


Sprawa śpiewającej sprzedawczyni trafiła do ogólnoświatowych mediów. Rzecznicy prasowi skompromitowanej organizacji, starając się ratować wizerunek firmy, publicznie oznajmili, że doszło do nieporozumienia. W ramach rekompensaty Brytyjka dostała bukiet kwiatów oraz list z przeprosinami.

#4. Metallica: „Dobry zwyczaj – nie pożyczaj”

Napster, jeden z pierwszych serwisów oferujących bezpłatną wymianę muzycznych plików pomiędzy internautami, znalazł się na celowniku legendy thrash metalu. Artyści uznali, że Napster może przyczynić się do zmniejszenia sprzedaży płyt zespołu.



Batalia trwała dość długo, ale ostatecznie Metallica wojnę wygrała. Od tego czasu korzystanie z serwisu było płatne, co skutecznie odstraszyło większość użytkowników Napstera. Niestety, również i członkowie kapeli, pomimo pozornie odniesionego zwycięstwa, dostali mocno w kość. Część fanów uznało postawę muzyków za przejaw ich pazerności. Podczas rozprawy przed gmachem sądu, wielu zawiedzionych miłośników metalu przyłączyło się do publicznego niszczenia płyt zespołu. To się nazywa zniewaga!

Oto komentarz grupy na temat zamieszania wokół Napstera:

https://www.youtube.com/watch?v=ExXUwlJENl8

Wkrótce przyszła odpowiedź od Shana Fanninga, twórcy serwisu. Podczas publicznego występu, Fanning pojawił się w t-shircie zespołu Hetfielda tłumacząc:
„Pożyczyłem tę koszulkę od kumpla. Może kiedyś mi się ona spodoba. Wtedy kupię sobie własną”.

#5. Słodko- gorzka symfonia z funtami w tle

„Bitter Sweet Symphony” był kawałkiem do bólu katowanym przez radia. Ta wielokrotnie nagradzana kompozycja stała się dla zespołu The Verve biletem do sławy. Zapewne członkowie tej grupy cieszyliby się też całkiem ładną sumką za publiczne odtwarzanie tego utworu, gdyby nie problem z prawami autorskimi. Drobny fragment „Bitter Sweet Symphony” jest skopiowany z leciwego kawałka The Rolling Stones pt. ”The Last Time”. Zgodnie z umową, która miała być zawarta pomiędzy wydawcą płyty The Verve a wytwórnią płytową reprezentującą interesy Jaggera i spółki, zysk powinien być dzielony na pół pomiędzy obiema firmami. Po opublikowaniu kompozycji wytwórnia Stonesów zażądała całości zysków oraz praw związanych z „Bitter Sweet Symphony”, argumentując, że kawałek The Verve ociera się o plagiat.


Kapela nie tylko nie zobaczyła złamanego grosza za swój hit. Członkowie The Verve do dziś muszą prosić o zgodę na granie "Bitter Sweet Symphony” na własnych koncertach.

Piosenka

#6. Schodami do pełnego sejfu

Jest taki kawałek, którego wykonywanie w sklepach muzycznych może skończyć się udowodnieniem tezy, że na dobrej, basowej strunie da się powiesić nawet najgrubszego fana muzyki rockowej. Mowa tu oczywiście o „Stairway to Heaven” zespołu Led Zeppelin. Od czasu swego wydania w 1971 roku, w samym tylko radio, kawałek ten był prezentowany prawie trzy miliony razy i przyniósł jego twórcom łącznie 562 miliony dolarów (!). Wiedząc, że ta legendarna kompozycja to najprawdziwszy róg obfitości, jej twórcy - Robert Plant i Jimmy Page - bardzo ostrożnie nią zarządzają.


Rzadko kiedy można usłyszeć ten kawałek w telewizji, reklamie czy filmie, ponieważ autorzy „Schodów do Nieba” wyjątkowo niechętnie wyrażają zgodę na jego komercyjne wykorzystanie. Czy mają rację? Pomyślmy – czy utwór lecący np. w tle spotu reklamowego kompleksu witamin dla seniorów, byłby tak chętnie puszczany na antenie stacji radiowych? Niekoniecznie.

Ktoś powie, że artysta to nie prostytutka w rękach alfonsów z firm fonograficznych?

P.S. Autor odcina się od powyższej tezy.

Oglądany: 71568x | Komentarzy: 22 | Okejek: 425 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało