Mieszkam w Belgii. Ostatnio mnie podkusiło, żeby zamiast samolotem, wybrać się do Polski busem. No to se pojechalam! A raczej wróciłam. Wklejam tekst, który umieściłam na tutejszych forach. Ku przestrodze, a nie, że do ryżu
"Chciałabym przestrzec wszystkich przed korzystaniem z usług firmy Trans-Wit Grzegorz Witkowski. Zamówiłam transport z BE do PL na piątek i powrót z PL na wtorek. Wysłałam SMSem oba adresy i bez problemu zostałam przewieziona do Polski. Na koniec upewniłam się jeszcze u kierowcy, o której mam być gotowa we wtorek rano. Ustaliliśmy godzinę i się pożegnaliśmy. Do tego momentu szło jak z płatka. Problem pojawił się w poniedziałek wieczorem, kiedy zadzwoniłam, żeby potwierdzić godzinę odjazdu. Pan był bardzo zaskoczony moim telefonem i kompletnie nie wiedział, o co mi chodzi. Obiecał, że sprawę wyjaśni i oddzwoni za pół godziny. Kiedy sama ponownie zadzwoniłam po godzinie, poprosił o kolejne pół godziny. I tu kontakt się urwał. Na nic zdały się moje telefony, SMSy! Wszystkie ignorował. Reasumując! Kosztowało mnie to mnóstwo nerwów i pieniędzy. Zamiast spędzić miło ostatni wieczór z rodziną, wisiałam na telefonie, próbując skontaktować się z firmą, która obiecała dowieźć mnie do pracy na czas i zostałam zmuszona do zakupu biletu lotniczego za 150€ oraz poszukania (co nie było łatwe) i opłacenia transferu z lotniska. Nikomu tego nie życzę."
Co się nadenerowałam, to moje. Spory odzew na forach polonijnych dostałam, że nie jest to przypadek odosobniony. Tylko czemu nikt o tym nie pisze?!
Musialam z siebie ten rzal i bul wywalic
"Chciałabym przestrzec wszystkich przed korzystaniem z usług firmy Trans-Wit Grzegorz Witkowski. Zamówiłam transport z BE do PL na piątek i powrót z PL na wtorek. Wysłałam SMSem oba adresy i bez problemu zostałam przewieziona do Polski. Na koniec upewniłam się jeszcze u kierowcy, o której mam być gotowa we wtorek rano. Ustaliliśmy godzinę i się pożegnaliśmy. Do tego momentu szło jak z płatka. Problem pojawił się w poniedziałek wieczorem, kiedy zadzwoniłam, żeby potwierdzić godzinę odjazdu. Pan był bardzo zaskoczony moim telefonem i kompletnie nie wiedział, o co mi chodzi. Obiecał, że sprawę wyjaśni i oddzwoni za pół godziny. Kiedy sama ponownie zadzwoniłam po godzinie, poprosił o kolejne pół godziny. I tu kontakt się urwał. Na nic zdały się moje telefony, SMSy! Wszystkie ignorował. Reasumując! Kosztowało mnie to mnóstwo nerwów i pieniędzy. Zamiast spędzić miło ostatni wieczór z rodziną, wisiałam na telefonie, próbując skontaktować się z firmą, która obiecała dowieźć mnie do pracy na czas i zostałam zmuszona do zakupu biletu lotniczego za 150€ oraz poszukania (co nie było łatwe) i opłacenia transferu z lotniska. Nikomu tego nie życzę."
Co się nadenerowałam, to moje. Spory odzew na forach polonijnych dostałam, że nie jest to przypadek odosobniony. Tylko czemu nikt o tym nie pisze?!
Musialam z siebie ten rzal i bul wywalic
Ostatnio edytowany:
2015-07-09 01:09:27