Jako ze studiowałem na WAT i jeździłem pociągami do domu na przepustki to spotykało się mnóstwo chłopaków z innych szkół wojskowych, a wówczas opowieściom i śmiechom nie było końca.
Czas mógł zatrzeć pewne szczegóły, pamiętajcie że to wojsko i wszystkie cywilne zasady lotnicze tutaj albo nie obowiązują, albo są naginane.
Wprowadzenie:
Dęblin, WSOSił Powietrznych
Chłopaki, młodzi piloci mają różne egzaminy, po zakończonych partiach ćwiczeń/materiału i kolejne stopnie w uprawnieniach. Jednym z takich był samodzielny lot wg. mapy. Nie wiem na czym latali, ale pewnie jakaś wojskowa awionetka, na której się szkolili.
Przychodzi dzień egzaminu i chłopaki od siebie mają zadanie lecieć do Bydgoszczy na wówczas lotnisko wojskowe (obecnie cywilne). Lat temu prawie 20, więc żadnych nawigacji poza samolotem nie mieli, a że egzamin miał być w locie wg. mapy i przyrządów (coś co robią szybownicy) to mapa do kokpitu i naprzód. Generalnie wygląda to tak, że bierze się połowę chłopaków autobusem do Bydgoszczy, drugą na lokalne lotnisko i latają po kolei, jedni w jedną drudzy w drugą. Ci przed lotem nieco znudzeni, bo lot trwa koło 40 minut i egzamin się ciągnie, Ci po locie totalnie znudzeni, przysypiają po kątach. Jeśli mylę jakieś okoliczności to przepraszam, nie jestem lotnikiem, nie wiem jak się fachowo to wszystko nazywa.
Akcja właściwa:
Wsiada Młody Han Solo do samolotu, robi co tam musi i startuje. Jest dumą awiacji, jego ojciec został wybrany wojskowym Pilotem Roku (tak opowiadali), rodzinne tradycje, a pilotowanie wyssał z mlekiem matki. Startuje i oczywiście nuda, przecież nuda, rutyna, a zalezienie lotniska to bułka z masłem, lecisz wzdłuż Wisłę (lotnisko jest blisko Wisły) i jak po sznurku do Bydgoszczy, jedno duże lotnisko w lesie na skraju miasta. mapa idzie w kąt i lecimy na relaksie. Nagle odzywa się głośnik, pozdrowienia od "pary dyżurnej". Kiedyś zawsze latała przynajmniej jedna, a najczęściej 2 pary dyżurne nad polską w myśliwcach. Nie wiem jak teraz, chyba nadal latają. Chodziło o to aby w razie naruszenia przestrzeni powietrznej kraju było coś w powietrzu. Ojciec naszego Młodego Hana Solo (MHS) zamienił grafik, aby pozdrowić syna. Koledzy na wieży (czy w ośrodku łączności) lekko zazdroszczą. Chłopak pęka z dumy, słoneczko świeci, miło się leci... W końcu miasto, szuka lotniska i wchodzi na krąg.
Przełącza radiostację na lotnisko i prosi o zezwolenie na lądowanie. (zapis dramatyczny, tekst komend jest pewnie inny, ale już nie pamiętam, a oddam sytuację)
- Proszę o pozwolenie na ladowanie
- Gdzie jesteś nie widzimy Cię
- Jestem nad lotniskiem
- Nie widzimy Cię, podaj pozycję
- Nie róbcie sobie jaj, latam po kręgu (w tym momencie MHS myśli, że koledzy i oficer się odgrywają za pozdrowienia od Ojca, ot żartownisie)
- Robię drugi krąg, mam przelecieć nad wieżą
- Nie widzimy Cię, podaj pozycję
i tak kilka minut, w końcu znudzony tą zabawa MHS
- Kończy mi się paliwo, siadam, pas widzę pusty
- Nie widzimy Cię, nie masz zezwolenia na lądowanie
No i MHS pięknie wylądował, ale zaraz po lądowaniu na sygnale goni go kilka samochodów, podjechali, wyciągnęli z kabiny i wszystko zalali pianą. Jak na dowcip trochę grubo. Wpada jakiś gość z czerwoną mordą (wg. innych purpurową bądź siną) i drze się:
- Co Ty pii piii robisz piii pii na moim lotnisku, cemu piii pii nei odpowiadasz na wezwania... piii piii, lądujesz bez pozwolenia pii piii
- O co chodzi, przecież to wy sobei jaja robicie
- Piii, my sobie jaja robimy?! , piii piii pii MY SOBIE JAJA ROBIMY!!! PIII PIII
W tym momencie MHS zauważa (bo bystry był), że samochody mają tablice rejestracyjne TOA... Moment, powinny być albo wojskowe, albo lokalne, Bydgoszczy czyli od B (stare czasy, inny podział województw).
- Przepraszam, ale w kwestii formalnej, czy to jest Bydgoszcz?- Młody Han Solo wydukał....
Cóż dla słabych z geografii, Toruń leży nad Wisłą jakieś 50 km od Bydgoszczy. Jak się leci od południa, to jest pierwszy. Po przełączeniu się na częstotliwość Bydgoszczy z nimi gadał (nie widzieli go), a kołował nad lotniskiem w Toruniu. Toruń go wywoływał i uznał, ze jakaś awaria, więc lokalne małe lotnisko postawili w pełną gotowość, bo ląduje uszkodzony wojskowy samolot bez łączności z pilotem.
Skończyło się to oblanym egzaminem i tylko rodzinne tradycje uchroniły przed przeniesieniem do innej szkoły oficerskiej, a ojciec podobno przez pół roku się do syna nie odzywał...
Czas mógł zatrzeć pewne szczegóły, pamiętajcie że to wojsko i wszystkie cywilne zasady lotnicze tutaj albo nie obowiązują, albo są naginane.
Wprowadzenie:
Dęblin, WSOSił Powietrznych
Chłopaki, młodzi piloci mają różne egzaminy, po zakończonych partiach ćwiczeń/materiału i kolejne stopnie w uprawnieniach. Jednym z takich był samodzielny lot wg. mapy. Nie wiem na czym latali, ale pewnie jakaś wojskowa awionetka, na której się szkolili.
Przychodzi dzień egzaminu i chłopaki od siebie mają zadanie lecieć do Bydgoszczy na wówczas lotnisko wojskowe (obecnie cywilne). Lat temu prawie 20, więc żadnych nawigacji poza samolotem nie mieli, a że egzamin miał być w locie wg. mapy i przyrządów (coś co robią szybownicy) to mapa do kokpitu i naprzód. Generalnie wygląda to tak, że bierze się połowę chłopaków autobusem do Bydgoszczy, drugą na lokalne lotnisko i latają po kolei, jedni w jedną drudzy w drugą. Ci przed lotem nieco znudzeni, bo lot trwa koło 40 minut i egzamin się ciągnie, Ci po locie totalnie znudzeni, przysypiają po kątach. Jeśli mylę jakieś okoliczności to przepraszam, nie jestem lotnikiem, nie wiem jak się fachowo to wszystko nazywa.
Akcja właściwa:
Wsiada Młody Han Solo do samolotu, robi co tam musi i startuje. Jest dumą awiacji, jego ojciec został wybrany wojskowym Pilotem Roku (tak opowiadali), rodzinne tradycje, a pilotowanie wyssał z mlekiem matki. Startuje i oczywiście nuda, przecież nuda, rutyna, a zalezienie lotniska to bułka z masłem, lecisz wzdłuż Wisłę (lotnisko jest blisko Wisły) i jak po sznurku do Bydgoszczy, jedno duże lotnisko w lesie na skraju miasta. mapa idzie w kąt i lecimy na relaksie. Nagle odzywa się głośnik, pozdrowienia od "pary dyżurnej". Kiedyś zawsze latała przynajmniej jedna, a najczęściej 2 pary dyżurne nad polską w myśliwcach. Nie wiem jak teraz, chyba nadal latają. Chodziło o to aby w razie naruszenia przestrzeni powietrznej kraju było coś w powietrzu. Ojciec naszego Młodego Hana Solo (MHS) zamienił grafik, aby pozdrowić syna. Koledzy na wieży (czy w ośrodku łączności) lekko zazdroszczą. Chłopak pęka z dumy, słoneczko świeci, miło się leci... W końcu miasto, szuka lotniska i wchodzi na krąg.
Przełącza radiostację na lotnisko i prosi o zezwolenie na lądowanie. (zapis dramatyczny, tekst komend jest pewnie inny, ale już nie pamiętam, a oddam sytuację)
- Proszę o pozwolenie na ladowanie
- Gdzie jesteś nie widzimy Cię
- Jestem nad lotniskiem
- Nie widzimy Cię, podaj pozycję
- Nie róbcie sobie jaj, latam po kręgu (w tym momencie MHS myśli, że koledzy i oficer się odgrywają za pozdrowienia od Ojca, ot żartownisie)
- Robię drugi krąg, mam przelecieć nad wieżą
- Nie widzimy Cię, podaj pozycję
i tak kilka minut, w końcu znudzony tą zabawa MHS
- Kończy mi się paliwo, siadam, pas widzę pusty
- Nie widzimy Cię, nie masz zezwolenia na lądowanie
No i MHS pięknie wylądował, ale zaraz po lądowaniu na sygnale goni go kilka samochodów, podjechali, wyciągnęli z kabiny i wszystko zalali pianą. Jak na dowcip trochę grubo. Wpada jakiś gość z czerwoną mordą (wg. innych purpurową bądź siną) i drze się:
- Co Ty pii piii robisz piii pii na moim lotnisku, cemu piii pii nei odpowiadasz na wezwania... piii piii, lądujesz bez pozwolenia pii piii
- O co chodzi, przecież to wy sobei jaja robicie
- Piii, my sobie jaja robimy?! , piii piii pii MY SOBIE JAJA ROBIMY!!! PIII PIII
W tym momencie MHS zauważa (bo bystry był), że samochody mają tablice rejestracyjne TOA... Moment, powinny być albo wojskowe, albo lokalne, Bydgoszczy czyli od B (stare czasy, inny podział województw).
- Przepraszam, ale w kwestii formalnej, czy to jest Bydgoszcz?- Młody Han Solo wydukał....
Cóż dla słabych z geografii, Toruń leży nad Wisłą jakieś 50 km od Bydgoszczy. Jak się leci od południa, to jest pierwszy. Po przełączeniu się na częstotliwość Bydgoszczy z nimi gadał (nie widzieli go), a kołował nad lotniskiem w Toruniu. Toruń go wywoływał i uznał, ze jakaś awaria, więc lokalne małe lotnisko postawili w pełną gotowość, bo ląduje uszkodzony wojskowy samolot bez łączności z pilotem.
Skończyło się to oblanym egzaminem i tylko rodzinne tradycje uchroniły przed przeniesieniem do innej szkoły oficerskiej, a ojciec podobno przez pół roku się do syna nie odzywał...
--
Ludzi nie należy dzielić, ze względu na narodowość, przynależność partyjną, czy też wyznawaną religię. Ludzi należy dzielić na mądrych i debili. A debile dzielą się według narodowości, przynależności partyjnej i wyznawanej religii.