Z dzieciństwa pamiętam, jak mój brat z kolegami postanowili postawić bańkę. Tak, jedną, ale za to jaką! Wytypowali pacjenta, wzięli słoik 0,9 litra, czymś tam go mocno rozgrzali, i dawaj - postawili gościowi na udzie.
Przez chwilę był spokój, ale jak słoik zaczął stygnąć i zasysać, to zrobiło się grubo. Grubo w sensie głęboko - słoik zassał materiał z uda tak do 2/3 głębokości mniej więcej. Gość się drze, 3 innych próbuje mu to oderwać, ale praw fizyki nie zmienisz - zassało na amen. W końcu wpadli na pomysł, żeby to stłuc i młotkiem rozbili słoik, o dziwo, nawet nikt się nie pokaleczył. Pacjent przeżył, ale chyba mu się nie poprawiło, bo kulał przez dłuższy czas, a na udzie miał krwiaka pokrywającego je całe.
Stąd też nie wierzę w skuteczność leczenia bańkami.