Od jakiegoś czasu uśmiechniety dyktator pozwala sobie na coraz więcej. Wczoraj, gdzieś tam usłyszałam, że za mniej niż dwa lata będą gotowi do tego, aby bezpośrednio zaatakować USA na ich terytorium: czyli ich kij z kupą w końcu doleci do Ameryki Północnej. Na rozwiązanie tego problemu w sposób tzw. demokratyczny szans nie ma. Zatem: dlaczego nikt tego pokurcza po prostu nie stuknie?

Nie ma się czym przejmować, Kaczyński zawsze miał niewyparzoną gębę

Żeby nie było, nie namawiam nikogo do zamachu: po prostu mnie to zastanawia. I nawet nie o sam zamach mi chodzi, ale o jakieś usunięcie tego człowieka chociażby do szpitala. Przecież to ewidentny paranoik, który naprawdę jest w stanie wywołać wojnę, z której już się nie podniesiemy.

:pietafon
nie o tego pokurcza mi chodzi

Stuknie? A kto chciałby to ruchać?

Bo zawsze dobrze mieć pod ręką jakiegoś dyktatora, który będzie całym złem.

Kim nie zaatakuje USA bo nawet sobie zdaje sprawę, że to by było spektakularne samobójstwo. A USA nie wjedzie do KRLD bo tam nie ma ropy

:gatinha
Myślę, że Amerykanie polegają na obronie antyrakietowej i fakcie, że na jednym okręcie podwodnym mogą mieć więcej głowic nuklearnych, niż Kim w całej Korei przez najbliższe 10 lat. W razie zaczepki cztery termojądrówki wielkości Cara wystarczą, żeby Korea Południowa stała się wyspą

:gatinha mowisz teraz o Kim Jong Un, czy o Trumpie?
Bo ten opis bardziej mi pasuje do pomaranczowego dyktatora.

:pietafon

Bo Korea północna, to wrzód na dupie, którego nikt nie chce hodować przez najbliższe lata. Nie ma pozytywnego scenariusza. Z jednej strony dowiadujemy się, że w ludzie tam gotują sobie obiad z trawy i kamieni, a po ucieczce nie potrafią zachować się w restauracji, bo jest wybór większy, niż brać lub nie brać. Z drugiej docierają wieści, że potajemnie ludzie dysponują komputerami, telewizorami, na zdjęciach widać budki z jedzeniem, ponoć na ulicach są korki... I teraz - wchodzą wojska, obalają skośnookiego prosiaczka i... Co dalej? Indoktrynowany latami naród może wykazać determinację godną kamikaze i ginąć dokonując ciągłych ataków. Kto sfinansuje ewentualne zjednoczenie Korei? Niemcy do dziś płacą za zjednoczenie, a różnice do pokonania były nieporównywalnie mniejsze. Kolejne sankcje? A co się działo dotychczas? Były jakieś skuteczne akcje? Nawet Iran się ugiął ze swoim programem nuklearnym, a tamci sobie pozwalają. Bogactw w Korei brak, kraj ubogi, zacofany... Więc niech sobie taki skansen egzystuje dla rozśmieszania świata. Musiałyby się bardzo dobrze umówić państwa zainteresowane, czyli Korea Południowa, Chiny, Stany Zjednoczone (W końcu im Kim Kolejny grozi), uzyskać aprobatę świata, czyli pewnie ONZ, czy kogo tam, o co będzie oczywiście trudno. I wtedy próbować działać.

Bo może Amerykanie jednak wiedzą, że jeśli nie ma konkretnych powodów to lepiej pilnować jednego człowieka, który trzyma krótko tysiące niż odwalać za niego robotę. Amerykanie co by o nich nie mówić nie są głupi. Wojny toczą nie na swoim terytorium, w ciągu tylko dwustu lat stworzyli imperium, a w przypadku konfliktów, w które nie są bezpośrednio zaangażowani ustawiają się w roli arbitrów lub zapewniają uzbrojenie. Nawet jeśli jak w Afganistanie obrywają od swoich starych wyrzutni rakiet, to i tak na tym zarabiają. I ostatecznie to chyba oni mają więcej bastionów na Bliskim Wschodzie niż Rosja czy Chiny.

Usunięcie jednego pokurcza jest stosunkowo proste, ale to nic nie da - pojawi się inny pokurcz. Trzeba by usunąć cały system, co choć trudniejsze, też jest do zrobienia.
Jednak co potem ? Co zrobić z ponad 20 000 000 ludzi nie umiejącymi żyć inaczej, mało tego, nie wyobrażającymi sobie innego życia jak tylko w obozie koncentracyjnym ?

:tomasz35 jeśli już, to nie o usunięcie pokurcza by chodziło, a o wykończenie całego reżimu. Czyli kilka głów więcej by poleciało. Nawet jeśli, to co dalej? Przecież nie wprowadzą od razu pełnej wolności tym ludziom, kolorowej telewizji z kilkudziesięcioma kanałami, nie otworzą macdolandsów, bo im z nadmiaru wrażeń głowy popękają. To jest żmudna robota na lata, by łagodnie oduczyć ich jednotorowego ukierunkowanego przez władzę toku rozumowania i ucywilizować do poziomu, który pozwoli im normalnie żyć. I chyba więcej by się dało zdziałać z pomocą aktualnej władzy, która pod wpływem nowych rządzących wprowadziłaby pokojowe zmiany, niż dokonując zbrojnej wolty.

Hubba, dokładnie to samo napisałem.

Jakby ktoś nie wiedział to dość często zdarza się, że osoby które uciekły z Korei Północnej do Południowej wracają do rodzimego kraju, choć mają zapewnione pełne wsparcie.

A tak swoją drogą, gadałem o nich niedawno z kumplem znającym się na uzbrojeniu.. Od strony lotniczej jest to skansen na poziomie MiGów-15.. No dobra, 17.. Wycofanych u nas 40 lat temu..

Poszukałem czym tam jeździ kolej.. Licencyjne Skody 140 - tzw.Bobiny (miłośnicy kolejnictwa wiedzą co to). Maszyny w porównaniu z którymi już nasze 40 letnie EU07 czy ET22 są o generację w przód..

Czołgi to samo, poziom T-34.. Katiusze w ciągłym użyciu. Oczywiście BWP też. Muzeum broni normalnie.. Ewentualna wojna będzie trwała kilka godzin.

Brood, tylko że to taki jaskiniowiec z atomem, i może zeszklić półwysep :/

Chyba największe obawy dotyczą życia obywateli Korei Północnej a nie kogokolwiek spoza niej. Możliwe, że Kim byłby zdolny do atomowego samobójstwa a la pies ogrodnika. Niemniej najprawdopodobniejszy scenariusz jest taki, że na samą wieść o rozpoczęciu wojny koreańskie elity mordują Kima i oświadczają gotowość do zmian. Chociaż atak musiałby być błyskawiczny, mogliby nawet nie zdążyć zareagować a z Korei niewiele by zostało. Kolejny problem to to, że do tego potrzeba błogosławieństwa Chin i Rosji.

:pietafon - odpowiadasz sam sobie?

:trabik kuffa, nie zauważyłem. Do :gathiny to miało być
Ech te długie łikendy

:gathina? Nie znam człowieka

:gatinha weź mnie już nie męcz
Jeszcze muszę film ba wueczór wybrać