Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Jak wprawić mózg w osłupienie i poczuć to, co czuliśmy, kiedy mieliśmy 7 lat

42 787  
213   52  
Z wiekiem nasz mózg zaczyna przyswajać informacje o wiele wolniej, ale są sposoby na to, by znów poczuć się jak lata temu i doznać przyjemnego orzeźwienia w głowie.


Widzę sam po sobie, że z wiekiem mózg robi się coraz bardziej leniwy i przyzwyczaja się do pewnej stałości przetwarzanych informacji. W końcu po spędzeniu kilku lat w tej samej pracy, jadąc tą samą drogą do domu, wykonując podobne rutyny każdego dnia i odpoczywając przy swoim ulubionym, stałym medium rozrywki, nie dostarczamy mu już nowości. Jest nawet gorzej, bo kiedy pojawiają się nowości, to jest nam o wiele trudniej je zrozumieć, a co dopiero przyswoić.

Rodzice mówili czasem „ucz się teraz, bo zobaczysz, że jak będziesz dorosły, to nie będzie ci już tak łatwo” i w tym stwierdzeniu nie chodziło tylko o to, że w dorosłości braknie nam już czasu. W pewnym wieku zdajemy sobie sprawę, że wszystko przychodzi nam nieco ciężej. Dzieci natomiast bezbłędnie i niezwykle szybko przystosowują się do nowych warunków, ich umysły są świeże, podatne na nowości i przyswajają wszystko w tempie zwyczajnym, ale dla 30-, 40-, 50-latka w tempie niezwykle szybkim do ogarnięcia. Ile znasz historii dzieci, które wyjeżdżając z rodzicami za granicę, w ciągu roku przyswajały język na poziomie niemożliwym do odróżnienia od dzieci, które posługują się tym językiem jako ojczystym? Na pewno co najmniej jedną! Mało kto mówi też w takim przypadku: „Ten to jest niezwykle bystry”, a częściej: „Dzieci niesamowicie szybko się uczą”.


Dlaczego dziecko jest w stanie nauczyć się więcej i szybciej

Ta kwestia jest niezwykle prosta. Gdy jesteśmy młodymi, powiedzmy, osobnikami, nasze całe ciało i mózg wystawiane są na wiele całkiem nowych bodźców i doświadczeń i kierują nami tak, byśmy jak najlepiej dostosowali się do wymagań rzeczywistości. Ten proces nazywamy adaptacją, a dla młodych osobników dowolnego gatunku taka adaptacja trwa w sposób nieprzerwany od narodzin aż do uzyskania stabilizacji środowiskowej. Oznacza to, że taki moment, o jakim mówiliśmy wyżej — stała praca, stałe zajęcia — jest momentem, w którym przestajemy się na bieżąco adaptować do warunków, bo już nie musimy.

Oznacza to też, że w wielu obszarach zatracamy potrzebę, a później zdolność szybkiego odczytywania nowych bodźców i trudniej przyswajamy rzeczy spoza naszej bezpiecznej bańki, na którą pracowaliśmy latami. Sytuacja, o której mówimy, nie jest niczym złym. Taka jest kolej rzeczy i nasza natura, ale możemy w dość prosty sposób zabawić się z naszym mózgiem i zmusić go choć przez chwilę do tego, żeby zachowywał się tak jak wtedy, kiedy byliśmy dziećmi. Co najbardziej zaskakujące w trakcie doświadczenia, to poczucie przebijania pewnej ściany w naszej głowie.



Przebijanie ściany w mózgu

Nie może być inaczej i podłoże tego efektu musi mieć jakieś umocowanie naukowe. Mózg w początkowych dwóch latach naszego rozwoju (licząc już od okresu płodowego) bardzo szybko się rozwija. Kiedy mamy około półtora roku, liczba synaps (dla uproszczenia: połączeń nerwowych) zaczyna się redukować, żeby przetwarzanie bodźców było bardziej uporządkowane i mniej chaotyczne. Następną fazę przechodzimy w wieku około 11-12 lat, kiedy to kora mózgowa znacząco się powiększa, na powrót zwiększając liczbę synaps i w dalszym rozwoju znów dochodzi do pewnego wygaszania naszych połączeń nerwowych. To sprawia, że od okresu nastoletniości nasze mózgi ukierunkowują się bardziej na przekazywanie informacji, powiedzmy, większymi, szerszymi kanałami, jednocześnie redukując te liczne, małe połączenia.


W dotyczącym tego zagadnienia artykule na portalu Focus autorka Renata Słowińska przytoczyła bardzo ładne porównanie: to zmiana komunikacji z dróg lokalnych na autostrady w naszym mózgu (źródło: Focus ). Dlatego efekt „ruszania mózgu” jest efektem nie tylko psychologicznym czy psychicznym, ale też fizycznym, bo w końcu musimy w pewnym sensie spróbować reaktywować te małe dróżki. Ale jak to zrobić?

Zmień sposób wiązania sznurowadeł

Pomysł wydaje się dość głupi, ale opiera się na bardzo istotnym mechanizmie. Wszyscy uczymy się wiązać buty, mając kilka lat i od tamtej pory nasz sposób wykonywania tej czynności jest dokładnie taki sam i do dziś odbywa się całkowicie bezwiednie, mechanicznie, bez świadomego udziału mózgu.


Znajdź w internecie instruktaż np. szybkiego wiązania butów na YT albo jeśli używasz akurat szybkiej metody, to skorzystaj z dowolnej innej. Teraz postaraj się nauczyć wybranego sposobu wiązania sznurowadeł. W większości przypadków zadanie będzie o tyle trudne, że na początku ręce będą składać się automatycznie do tego sposobu, jakiego używaliśmy całe życie. Trzeba się więc nieco przeforsować, przyjąć odpowiednią pozycję początkową i nauczyć się nowego sposobu wiązania.

Jeśli już się nauczyliśmy, to świetnie, bo przychodzi zupełnie nowa faza tego zadania. Teraz musimy za każdym razem wiązać buty nowym sposobem, a to sprawi, że naszym pierwszym zadaniem będzie bicie się z naszym wyuczonym odruchem wiązania sznurowadeł i przekonywanie mózgu i ciała do tego, żeby jednak używać nowej metody.

Dopiero ten etap jest tym trudnym i wymaga od nas, żebyśmy w pewnym stopniu zapomnieli, jak wiążemy sznurowadła, przeszli przez okres adaptacji nowego sposobu i wytworzyli zupełnie nowe przyzwyczajenie. Jak myślisz, ile czasu to zajmie? Kilka godzin, dzień, tydzień? Czas dla każdego będzie na pewno inny, ale sprawdzić warto, a poza po prostu pamiętaniem o tym, nie zabierze nam to zbyt wiele czasu.

Zrób to drugą ręką

Przyzwyczajenie do wykonywania czynności określoną, preferowaną, tzw. silniejszą ręką to w dużym stopniu uwarunkowanie osobnicze, bo dla niektórych osób tą „mocniejszą” ręką będzie prawa, dla innych lewa, a dla niektórych nie będzie to miało wielkiego znaczenia. Będąc dorosłym człowiekiem, do większości rzeczy mamy jednak przypisaną konkretną rękę i w tym przypadku dla poczucia „łamania mózgu” możemy spróbować zmienić to przyzwyczajenie.


Jeśli trzymamy myszkę komputerową w prawej dłoni, możemy spróbować przełożyć ją do lewej. W zależności od naszych uwarunkowań będziemy mogli zaobserwować zupełną nieporadność, częściową nieporadność, a może nawet nie poczujemy dużej różnicy w użytkowaniu, ale raz na jakiś czas będą myliły nam się przyciski. Siła przyzwyczajenia. Najważniejsze jest jednak to, że poczujemy nagle, że do używania myszki musimy zaprząc nie tylko dłoń i rękę, ale też naszą głowę, skupić nasze myśli.

Jeśli trzymamy w rękach telefon, to umówmy się, scrollowanie ekranu lewą czy prawą ręką nie będzie większym wyzwaniem, a trafienie innym palcem niż zazwyczaj w ekran też nie wymaga od nas żadnego skupienia. Ciekawostką natomiast jest to, że większość aplikacji przystosowanych jest do użytku prawą ręką, dlatego te najczęściej przez nas używane kluczowe elementy nawigacji, przyciski menu itd. zazwyczaj znajdują się po prawej stronie, bo np. lewy górny róg jest bardzo mało dostępny dla naszego prawego kciuka. Próba korzystania z telefonu drugą ręką nie będzie więc idealnym przykładem do tego eksperymentu.


Absolutnym wyzwaniem użycia innej ręki niż zazwyczaj może natomiast okazać się np.: umycie zębów, umycie naczyń, domowe porządki, przecieranie kurzu, mycie okien. Nie zachęcamy do używania noża drugą ręką, bo to pchanie się w bandaże, ale zjedzenie zupy nie tą ręką będzie już dość dużym i o wiele bezpieczniejszym wyzwaniem.

Też umówmy się, o ile możemy na stałe nauczyć się nowej metody wiązania sznurowadeł, o tyle nie ma większego sensu, żebyśmy już do końca życia jedli zupę nie tą ręką. Magia tkwi w tym, że jesteśmy w stanie się tego nauczyć i musimy ruszyć całkiem fajny i zapomniany już kawałek naszego mózgu, żeby się do tego przełamać.

Alfabet niełaciński

Dwa poprzednie przykłady nie wymagają zbyt wiele czasu, a przełożenie czegoś do drugiej ręki można zrobić w „zero sekund”. Nauka nowego alfabetu będzie tutaj o wiele większym wyzwaniem pod kątem czasu.

Każdy język posiada swoje szczególne i charakterystyczne dźwięki, których nie ma w języku polskim, dlatego przy wyborze obcego alfabetu najlepiej będzie dobierać takie, które są najbardziej zbliżone do naszego albo zwyczajnie bardzo proste. Może być to cyrylica, grażdanka albo np. alfabet grecki.
Języki słowiańskie mają tę przewagę, że ucząc się nowego alfabetu, nie będziemy musieli uczyć się w pełni nowego języka, bo przez podobieństwo do języka polskiego i ogólne osłuchanie jakiś tam sens wypowiedzi do nas dotrze.


A dlaczego uczyć się nowego alfabetu? To zadanie, które sprawi, że znowu poczujemy się tak, jakbyśmy nigdy nie umieli dobrze czytać i znów nasz mózg zrobi szybkie przewijanie taśmy do czasu, w którym mieliśmy te 6-7 lat i dukaliśmy powoli literka po literce kolejne słowa. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do naszego alfabetu. Potrafimy odczytywać słowa kątem oka, nawet nie skupiając się na nich i nawet nie uświadamiając sobie tego, że je przeczytaliśmy. Często nie patrzymy bezpośrednio na słowa, by je przyswoić. Pracowaliśmy na to dość długo, kiedy mieliśmy te 6-9 lat i teraz możemy to powtórzyć, najpierw ucząc się alfabetu, a później wystawiając się raz na jakiś czas na słowa zapisane tym alfabetem. Jedno jest pewne, jeśli nauczymy się obcego alfabetu, nawet bardzo słabo, to już za każdym razem, kiedy zobaczymy jakieś słowo zapisane w tym alfabecie, będziemy wręcz chcieli zatrzymać się na chwilę i odszyfrować, co tam jest napisane. Bo umiemy! Umiemy i ćwiczymy nasz mózg, tak jakbyśmy znów mieli kilka lat.


Jeśli chodzi o naukę czytania „po rusku”, możesz wyszukać w wyszukiwarce hasło „Rosyjski alfabet — genialna metoda”. To jest metoda, która w pewnym stopniu przeskakuje nad słabościami naszego mózgu w zakresie nauki nowego alfabetu, więc warto zapoznać się z nią jako z ciekawostką, ale pamiętajmy, że nie da to nam pełnego poczucia tej dziecięcej świeżości.

Ergo

To trzy metody, które sam na sobie zastosowałem, ale na pewno jest ich o wiele więcej. Jeśli masz pomysły na coś jeszcze, napisz o tym w komentarzu. O jednym mogę zapewnić – jeśli potrzebujesz głowy do pracy na co dzień, szczególnie tej kreatywnej, na pewno polubisz te nasze zabawy!

Oczywiście samo „ćwiczenie” mózgu na co dzień też jest ważne: możemy robić sudoku, rozwiązywać krzyżówki, poczytać sobie o czymś nowym etc., a jeśli jako osoby dorosłe nie umiemy jeździć na rowerze czy pływać: nauczmy się dla samej nawet zabawy!
7

Oglądany: 42787x | Komentarzy: 52 | Okejek: 213 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało