Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Życie młodego przedsiębiorcy

52 930  
100   60  
Sława, pieniądze, splendor - są to nieodłączne wartości dla ludzi sukcesu. Jedni zaczynają od zera, a drudzy dostają w spadku fortunę, którą mogą zainwestować. Ja po prostu miałem szczęście - dar od losu, który nieraz jest wielkim utrapieniem. W wieku 21 lat zostałem przedsiębiorcą...


Pochodzę z małej mieścinki - dziura zabita dechami. Gdy skończyłem liceum, tak jak inni moi rówieśnicy przeniosłem się do większego miasta. Nauczony, że praca daje realny profit, a nauka tylko perspektywy, od razu zatrudniłem się do pracy i jednocześnie uczęszczałem na zajęcia zaocznie. Cała przygoda zaczęła się od pewnego call center. Dla mnie, nauczonego fizycznej pracy, początkowo było to cudowne zajęcie - nie jestem przemęczony, przybrudzony, zawsze jest czas na przerwę, no i całkiem fajne zarobki. Pracowałem tam dwa lata - szybko dowiedziałem się, co to są korposzczury, jak wpływa to na ludzką psychikę i jak stwarzać nierealne cele, zarabiając na nich fortunę i szczędząc na tych, którzy się przyczyniali do ich spełnienia. Doprowadziło to niestety do tego, że porzuciłem swoje studia, byłem niezadowolony ze swojego życia i musiałem zacząć od nowa, od czegoś, co odciąży mnie psychicznie. O tej pracy będę jeszcze opowiadał szerzej, ale innym razem. Po tym długim i wyczerpującym psychicznie okresie zatrudniłem się w jednej z sieciówek - kawiarni.

Korpo jednak jest wszędzie...

Jak myślicie? Jak wygląda praca BARISTY (pamiętajcie - najważniejsze, że jesteśmy baristami)? Ja myślałem, że to po prostu robienie kawy, bycie miłym dla naszych gości i spełnianie ich oczekiwań. W rzeczywistości dostajemy pokaźnych rozmiarów manual, który zawiera masę przepisów, receptur, procedur mających ustandaryzowanie naszych poczynań z produktami. Każda kawa powinna mieć podobne "parametry" i powinna być w całym kraju na identycznym poziomie, w każdym z naszych lokali. Na początku mojej pracy zostałem szczegółowo przeszkolony i zaznajomiony ze wszystkimi arkanami sztuki parzenia kawy i obsługi, nie było to proste, bo pracowaliśmy na różnych punktach "głównej firmy", więc mieliśmy naprawdę masę informacji do przyswojenia, a następnie oświadczono mi, że - "Ale wiesz... Ci, co to pisali, nie mają pojęcia o pracy tutaj, więc my mamy na wszystko swoje sposoby". To był pierwszy "cios", który wprawił mnie w konsternację. Ciężko jest człowiekowi, który przez ostatnie dwa lata stosował się co do joty do poszczególnych formułek i zwrotów podczas rozmowy, która była nieustannie nagrywana, przestawić się na to, by brać na wszystko poprawkę, ale w sumie na początku mi to nie przeszkadzało.

Dzień po dniu starałem nauczyć się nowych rzeczy, a tych, na które nie było czasu, uczyłem się ze wspomnianego manuala. Szybko zauważyłem, że trzymanie się niektórych zasad nie jest konieczne, bo po prostu robili tak wszyscy - każdy wiedział, co powinniśmy robić w danej sytuacji, no ale kto by się tym przejmował. Po jakimś czasie zaczęło mi to już jednak przeszkadzać. Z jednej strony staram się wykonywać swoje obowiązki dobrze, z drugiej jestem za to karcony albo obgadywany za plecami. Szybko przekonałem się, że trafiłem z deszczu pod rynnę - wróciłem do korpo.

Kolejne dni mijały w ciszy

Rozgoryczony atmosferą i małymi "kłamstewkami", które dotyczyły naszych procedur, znów zacząłem rozmyślać nad zmianą pracy. Kolejny raz zacząłem szukać czegoś nowego, zastanawiając się, co by tu ze sobą zrobić, jednak ciężko było mi się zdecydować, ponieważ zawsze lubiłem gastronomię i chciałem prowadzić własny lokal. Kiedyś jednak zobaczyłem pewną zmianę. Odwiedził nas Pewien Pan, którego zadaniem jest nas kontrolować i sprawdzać pod względem jakości naszej pracy. Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się odmieniło. Liczyła się znajomość procedur, powtarzalność w produktach i miła obsługa naszych gości. Wszystko chodziło tego dnia jak w zegarku. To był moment, w którym zacząłem wierzyć w to, że sieciówki mają potencjał, ale tylko wtedy, jeśli ktoś o te powyższe rzeczy dba. Mogę powiedzieć, że nakręciło mnie to do pracy na nowo i praca stała się ponownie przyjemna. Każdy z nas wie, jak takie osoby odbierane są przez personel - jako zło konieczne, bo przecież Ten Pan przeszkadza nam w "naszych sposobach" na pracę - ja jednak byłem innego zdania, za co niestety znów byłem na każdym kroku karcony. Do czasu. Po kilku miesiącach los się do mnie uśmiechnął i głosem mojego szefa powiedział: "Jestem już tym zmęczony, czy ty nie chciałbyś poprowadzić jednego punktu?" - i tu zaczyna się prawdziwa przygoda...
202

Oglądany: 52930x | Komentarzy: 60 | Okejek: 100 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało