Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Jak wygląda sprzątanie w popularnym fast foodzie

175 691  
741   174  
Mam 22 lata, doświadczenie jedynie w gastronomii. Pojawiła się w moim życiu szansa na wyjazd za granicę, by trochę dorobić. Pojechałam, a co. Aktualnie mieszkam w Danii i jestem kanapkową sprzątającą w maku. Może być kilka mniej lub bardziej obrzydliwych wstawek, więc ostrzegam.

Rozmowa kwalifikacyjna i pierwszy dzień

Zacznę od początku. Ogłoszenie o pracy znalazłam na Facebooku. Zadzwoniłam, zostałam zapytana, czy mogę przyjechać na rozmowę TERAZ. Spotkałam się z szefem następnego dnia. Pierwsze pytanie, czy potrafię mówić po duńsku. Nie potrafię. Potem co lubię robić, jakie jest moje hobby, a pytanie czwarte: „czy mogę przyjść do pracy dzisiaj”. Przyjechałam na godzinę 23, tego dnia miałam Rengøring, czyli sprzątanie. Wchodzę do kuchni, urocza blondynka mówi do mnie „Cesc, fajne cycki, tuskafka”. Już wiem, że oprócz mnie pracują jacyś Polacy, prawdopodobnie faceci. Na zapleczu osób 15, wszyscy uwijają się jak mrówki. Postawili mnie przed zlewem na myjoku i sobie poszli. Po 3 minutach zrozumiałam, że nikt nie przyjdzie powiedzieć mi co mam robić. Przez 3 godziny włożyłam do zmywarki jakiś milion plastikowych pojemników na warzywa, stojąc po kostki w wodzie. Po godzinie drugiej dostałam odkurzacz i zostałam wysłana na lobby. Kolejne 5 godzin odkurzałam, zmywałam podłogę i czyściłam toalety. Chciałam zrezygnować.

Jak sprzątanie wygląda teraz

Kolejnego dnia poznałam Polaka, który tam pracuje około 3 lat. Czyli nie może być tak źle, nie? Okazało się, że faktycznie, nie jest. Moja nocna zmiana wygląda tak: od godziny 23 do 1:30 myję wszystkie pudełka na warzywa, wrzucam warzywa na dzień następny, myję tacki na jedzenie i jeden stół, na którym przygotowuje się burgery. Przerwa, o 2 zamykają lokal, a po przerwie kolejny stół, plastikowe pojemniki, w których przechowuje się frytki w zamrażarce i które są wielkości połowy mnie, mnóstwo metalowych tacek i pojemników, a potem lecę na lobby. Myję kosze, stoły, kanapy i krzesła, odkurzam i zmywam podłogę, myję kibelki, lustra itd. Po skończeniu lobby myję kantynę dla pracowników, szatnie, a potem uzupełniam lodówki przy kasach, sosy, napoje itd. Na początku się zastanawiałam dlaczego zawsze brakuje mi czasu, kończyłam sprzątać lobby ledwo przed 7, mimo że zasuwałam jak tylko potrafię, a manager codziennie się czepiał, że muszę być szybsza. Po 3 miesiącach już wiem, że wszystko ma być tylko względnie czyste. Jasne kanapy sprząta się, kiedy jest na nich rozlany sos. Na czarnych widać tłuszcz, więc myte są te, na których są poodbijane palce. Czystość koszy i podłogi pod nimi jest zależna od tego, jaki manager jest rano. Toalety są myte wtedy, gdy są obfajdane. Podłoga myta jest tam, gdzie widać, że jest brudna. Teraz pracę kończę często przed 6, a szef i managerowie są bardzo zadowoleni.

Dobrze, a co w tym czasie robi mój kolega? Trzeba też posprzątać kuchnię. Po godzinie drugiej trzeba umyć grille, lodówki, zamrażarki i podłogę na kuchni. Do mycia grilla używamy jakiejś mega żrącej chemii. Wylewasz trzy saszetki, grill zaczyna parować, smród jest taki, że wszystkim się podnosi, potem szorujesz, a potem bierzesz szmaty i wszystko przecierasz względnie do czysta. Po obu stronach grilla są rynny, mające około 80 cm długości. Są wypełnione tłuszczem po brzegi. Tłuszcz jest wylewany do specjalnych koszy, jakaś firma je wywozi raz na tydzień. By umyć podłogę pod i wokół grilla, trzeba użyć szpachelki. Taką szpachelką zdrapujesz z podłogi góry tłuszczu, które wyglądają jak stalagmity. Mają od kilku do kilkunastu centymetrów wysokości. Potem szlauch, wymywa się nim resztki tłuszczu spod grilli, opłukuje lodówki. Zostaje podłoga. Zakłada się więc gumiaki, a potem wylewa na podłogę około 5 wiader specjalnej mieszanki wody z jakąś chemią. Wszystko czyste.



Dlaczego 99% ludzi pracujących w maku nienawidzi matek i dzieci

Zawsze najbardziej upieprzonym miejscem jest tak zwana sala dla gówniaków. Ogórki przyklejone do okien, stół pokryty w całości ketchupem czy podłoga usłana frytkami to codzienność. W restauracji mamy 4 sale, pozostałe 3 sprzątam krócej niż tę przeznaczoną dla najmłodszych. Mniej więcej co drugą zmianę znajduję w niej skarpetki. Do tej pory nie potrafię zrozumieć co siedzi w głowach ludziom, którzy puszczają dzieciaki boso. Na salach tłumy, na podłodze dużo śmieci, niech taki dzieciak wejdzie w złamany plastikowy widelec albo niech ktoś mu nadepnie na stopę... Niestety, ale takie zachowania praktykuje większa część rodziców. Dzieciaki chodzą po kanapach, robią na nich fikołki (?), kładą się na oparciach, spadają z nich, wrzeszczą, płaczą. W moim osobistym top 10 jest sytuacja, w której wchodzę na salę, a tam na środku stołu stoi 4-letnie dziecko i maże cheeseburgerem po szybie. Rodzice siedzą i patrzą. Jak chyba w każdym maku mamy pokoik, w którym mamy mogą przebrać dzieci. Wchodzę kiedyś do tego pokoju, a tam pieluszka przyklejona do ściany. Myślę sobie „ale kogoś srogo zaraz operwolę, że nie zmienił worków na śmieci”, ale co się okazuje? Zarówno jeden, jak i drugi kosz prawie pusty. Podczas odklejania zaschniętego gówna ze ściany zastanawiałam się co to za złe rzeczy w życiu zrobiłam.

Prawdą jest, że zastaje mnie tam jeden z najsmutniejszych widoków, a mianowicie dziecięce krzesełka, całe we frytkach i tłuszczu. Ale to niżej.

Rzeczy, które znalazłam i zachowania ludzi

Około 40% ludzi przychodzących do McD to naprawdę otyłe osoby. Nie mówię tu o 5 dodatkowych kilogramach, o rozmiarze 40 (piszę o paniach, nie znam się na męskich rozmiarach) czy nawet 44, ale o 50 kilogramach. O ludziach, którzy mają problemy z chodzeniem, którzy nie mieszczą się na krzesłach. Zamawiają po 6 cheesów, do tego dwa razy duże frytki i cola light. Jeszcze 3 bądź 4 sosy. Przychodzą całe rodziny. Całe rodziny grubych ludzi. To jest właśnie najgorszy widok w tej pracy. Gruba mama, gruby tata, a przy nich na krzesełeczku mały chłopczyk, który jeszcze nie mówi, zapychający się frytkami.

Teraz fanty

Oczywiście, najlepszą rzeczą, jaką znajduję, są pieniądze. W weekend to jakieś dodatkowe 40 dkk dla mnie. Traktuję jako napiwki. To jednak rzecz najmniej ciekawa. Jaka jest najbardziej? Bielizna. Jak pierwszy raz podczas sprzątania znalazłam bokserki, byłam bardzo zdziwiona. Bokserki te znalazłam za sofą, na środkowej sali. Do dnia dzisiejszego znalazłam już z 6 par majtek, w tym 2 pary damskie, z czego połowę w lobby, połowę w toaletach. Do tej pory nie wiem o co chodzi. Trafił się też 1 niezwykle śmierdzący t-shirt, 4 bluzy, nieskończona ilość dziecięcych skarpetek, kilka kurtek, 1 telefon. Jak widać, ludzie najbardziej lubią zostawiać bieliznę.

Pewnej nocy, gdy z grubsza ogarniałam sale, urzędowała grupka facetów, w wieku około 20 lat. Wokół nich utworzyła się góra śmieci, wszystkie papiery i opakowania po żarciu leżały na podłodze, jedna z tacek na podłodze, na stole przewrócona kapiąca resztka coli. Panowie wyszli, zostawiając na stole spinner. Wylądował on w koszu, razem z całą resztą syfu. Ledwo skończyłam sprzątać, jeden z nich się pojawił, pytając, czy spinnera nie widziałam. Z uśmiechem odpowiadam, że wszystkie śmieci są tam, gdzie ich miejsce i czy przynieść mu rękawiczki. Nie skomentował, wyszedł.

Godzina 6 rano w niedzielę (w weekendy mój McD otwarty jest całą dobę), dopiero skończyłam myć podłogę, wróciłam na zaplecze i wrzuciłam mopy do prania. Podchodzi do mnie manager i prosi, bym poszła na salę dla gówniaków, bo coś się wydarzyło, podłoga brudna. Biorę miotełkę, zdziwiona, bo przecież sala zamknięta, odgrodzona potykaczami, podłoga mokra. Ale co to za problem przejść nad nimi, prawda? Wchodzę, a tam dziecko płacze, pół podłogi zalane kakaem, rodzice się do mnie uśmiechają i coś tłumaczą. Dziewczynka wyrżnęła, z kakaem w ręku.

Standardem jest, że gdy komuś coś spadnie i nie chce mu się tego podnosić, to wkopuje to głębiej. W nocy ja na czworakach wygrzebuję wciśnięte pod nóżki od kanap opakowania po jedzeniu.

Największym złem są toalety. Panie tutaj przodują, są o wiele większymi syfiarzami niż panowie. Zakrwawione deski czy nawet podłoga, tampony zostawione na podłodze, mimo że wiszą specjalne reklamóweczki na babskie sprawy. Kibel trzeba przepychać dwa razy na dzień, bo panie zużywają chyba całą rolkę papieru naraz. Za to u panów nie trzeba uzupełniać mydła częściej niż raz na tydzień, widocznie rzadko myją ręce.

Dlaczego dalej tam pracuję

Krótko mówiąc, dla pieniędzy. Prawdą jest, że człowiek może przyzwyczaić się do wszystkiego. Moim celem było wytrzymać 3 miesiące. Właśnie minął 4. Teraz nawet się cieszę, jak mam nocne zmiany, bo praca na kuchni też nieźle daje w kość. W nocy zakładam słuchawki, puszczam The Prodigy i nie ma lepszego pomywacza podłóg ode mnie. Ostatnio nawet kupili mi nowego mopa.

Zdjęcia: 1, 2, 3
16

Oglądany: 175691x | Komentarzy: 174 | Okejek: 741 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało