Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Te wspaniałe maszyny latające. Część XII - myśliwce - tom 8

17 347  
76   13  
W części IX, kończącej temat brytyjskich myśliwców, poruszyłem zagadnienie myśliwców dwumiejscowych. W innych częściach dość konsekwentnie je pomijałem i na swoje usprawiedliwienie mam głównie to, że w odróżnieniu od Bristola F.2 nie zyskały one większej popularności i sławy, co zresztą nie znaczy, że były zupełnie do niczego. A i o brytyjskich jeszcze parę słów można by powiedzieć.


RAF FE.2 (dla przypomnienia)
W części V opisałem pierwsze maszyny klasy „fighter”, mające w założeniu zwalczać wrogie maszyny. Według ówczesnej koncepcji miały to robić nie zwinne jednomiejscowe samoloty, ale solidne platformy strzeleckie, kierowane przez pilota z tylnej kabiny, a dowodzone przez strzelca – z przedniej; rola pilota ograniczała się jedynie do kierowania samolotem, który miał zwalczać bombowce i samoloty obserwacyjne przeciwnika. Jako że jednak przeciwnik dość szybko przyjął odmienną koncepcję, powolne i mało zwrotne „fightery” (samolot RAF FE.2 rozpędzał się do zawrotnych 130 km/h…), chociaż czasem zaskakująco groźne dla atakujących je myśliwców wroga, na dość długo zeszły ze sceny myśliwskiej.

Zauważmy, że z początku pilot siedział w tylnej kabinie i często nawet nie był zawodowym żołnierzem, tylko zmobilizowanym cywilem, który akurat potrafił tym ustrojstwem sterować. Strzelec, obserwator czy kto tam jeszcze, zajmował przednią kabinę i to on się ostrzeliwał z czego mógł (a zwłaszcza którędy mógł, a z tym bywało różnie, skoro siedział w najlepszym razie tuż za krawędzią spływu płata). Dopiero później układ się odwrócił.


RAF RE.8

Tym niemniej już samolot znany jako „pasza dla Fokkerów”, czyli samolot obserwacyjny RAF BE.2c, stabilny (więc mało zwrotny) i zdecydowanie nie szybki (w porywach pędził 116 km/h), po przesunięciu do służby patrolowej przeciw nocnym nalotom prowadzonym ze sterowców okazał się być na tyle skuteczny, że istotnie (na tyle istotnie, że zarzucono rozwój wielomiejscowych i naprawdę ciekawych konstrukcyjnie krążowników przeciwsterowcowych – o nich kiedyś napiszę w odcinku o dziwadłach) przyczynił się do wycofania sterowców z walki. Uzbrojony był w km Lewis na przegubowej podstawie między kabinami, który mógł być obsługiwany tak przez obserwatora, jak i pilota (przy czym do akcji przeciw Zeppelinom często nie zabierano obserwatora); a czasem km ustawiano na sztywno, skośnie w górę, przy czym przednią kabinę zamykano na trwale i maszyna latała już tylko jako jednomiejscowa. Na takim walczył m.in. por. Cadbury (z „tych” Cadburych). Czasem dokładano też rakiety Le Prieur, o których pisałem wcześniej.


BE.2c w odmianie przeciwsterowcowej

W troszkę innym kierunku poszła ewolucja dwumiejscowych myśliwców we Francji. Koncepcja była zbliżona do brytyjskich „pchaczy” typu dH-2, tyle że rozdzielono role - i tak powstał SPAD S.A.2. Strzelca posadzono w gondoli mocowanej do goleni podwozia i baldachimu górnego płata, śmigło wirowało za nim, więc miał dobre pole ostrzału, a pilot siedział w normalnej kabinie normalnego (poza gondolą strzelca) płatowca. Problem w tym, że strzelec nie wiedział, kiedy pilot zamierza robić zwrot, więc skuteczność jego ognia mogła uchodzić za niską. Poza tym system mocowania gondoli strzelca był nieco zbyt delikatny i zdarzało się, że strzelec jak najdosłowniej odpadał. A spadochronów (tak, tak, powtarzam się) nie wydawano.
Francja szybko opchnęła te średnio udane maszyny do Rosji, cierpiącej na chroniczny niedobór dobrych myśliwców (i chyba nie tylko dobrych, w ogóle – jakichkolwiek).


SPAD S.A.2

W Niemczech powstały klasycznie „ułożone” maszyny klasy CL, z których najbardziej znane są samoloty Hannover CL.II, III i IIIa. Charakterystyczną ich cechą konstrukcyjną był zdwojony statecznik poziomy.


Hannover CL.IIIa

Na jego podstawie zbudowano pierwszy w Polsce po wojnie samolot wojskowy, który niestety rozpadł się w powietrzu podczas lotu pokazowego przed marsz. Piłsudskim – uważa się, że ta katastrofa miała duży wpływ na zaniedbania w rozwoju polskiego przemysłu lotniczego w okresie międzywojennym.


CWL "Słowik"

Hannovery nie odnosiły szczególnych sukcesów jako myśliwce, znakomicie się natomiast sprawdzały w roli wsparcia wojsk lądowych i wykorzystujące je eskadry przemianowano na szturmowe.
Lepiej się sprawowały samoloty pływakowe. Nad morzem wykorzystywano samoloty Hansa-Brandenburg W.12, raz udało się zestrzelić brytyjski sterowiec. Samoloty te na początku roku 1918 zastąpiono zgrabnymi dolnopłatami W.29, które wprawdzie w czasie wojny nie dały rady się już wykazać, ale ich własności były na tyle dobre, że po wojnie budowano ich liczne kopie; w szczególności w Japonii zbudowano ich prawie dwa razy tyle, co w czasie wojny w Niemczech.


Hansa-Brandenburg W.12


Hansa-Brandenburg W.29

Wiem, wyszło trochę skrótowo tym razem.
Tę serię uważam za zakończoną. Co nie znaczy, że nie zamierzam nic więcej pisać. Wszystkie dotychczasowe teksty, jak i te, co się pojawią, znajdziecie w moim profilu.

Oglądany: 17347x | Komentarzy: 13 | Okejek: 76 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało