Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

4 apokaliptyczne scenariusze, na które przygotowało się kilka światowych rządów

91 815  
236   72  
Rząd to chyba ostatnia instytucja na świecie, po której spodziewalibyśmy się myślenia. A już na pewno nie myślenia o tym, co będzie kiedyś. A jednak, niektóre rządy myślą – a przynajmniej sprawiają takie wrażenie – i opracowują plany awaryjne na wypadek zagrożenia. Czasem nawet nie byle jakiego zagrożenia...

#1. Amerykański rząd ma plan na wypadek wybuchu epidemii zombie


Są krwiożercze, niehigieniczne, wiecznie głodne, pieprzą trzy po trzy, mają nas głęboko w dupie i bez chwili wahania zniszczyłyby cały świat. Politycy – jak ich nie kochać? Zombie to fenomen. Nieświadome niczego zwłoki, które z wielu różnych powodów nie chciały lub nie mogły umrzeć i włóczą się bez celu po opustoszałych miastach i miasteczkach, wdarły się przebojem do ludzkich serc.

U niektórych wdarły się nawet do mózgów.

Uwielbienie dla zombie może przywodzić na myśl scenę z filmu „Dzień niepodległości”, gdy grupa ludzi entuzjastycznie wita kosmitów na dachu jednego z wieżowców, po czym za chwilę zostaje potraktowana wiązką niszczycielskiego światła w dowód wdzięczności. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że z podobną reakcją spotkaliby się fani zombie, gdyby wybuchła epidemia zmieniająca błyskotliwego sąsiada z naprzeciwka w bezmyślnego nieumarlaka.

Boże, chroń nas przed zombie, które nauczą się konstruować statki kosmiczne i broń laserową.

Na szczęście dla nas, osób podchodzących nieco ostrożniej do bliskich kontaktów z chodzącymi zwłokami, powstał plan reagowania na ewentualny wybuch epidemii zmieniającej ludzi w zombie. Trzeba przyznać, że jest to dosyć szczegółowe opracowanie, które kategoryzuje nawet rodzaje zombie, z jakimi przyszłoby nam się zmierzyć.

W 2011 roku światło dzienne ujrzał dokument o nazwie CONPLAN 8888, zawierający szczegółowe instrukcje postępowania w przypadku epidemii zombie. Dokument został przygotowany przez jedną z jednostek amerykańskiego ministerstwa obrony i „nie jest żartem“, jak głosi klauzula znajdująca się niemal na samym wstępie dokumentu.

It’s not a prank, bro.

Plan powstawał w latach 2009–2010 we współpracy ze studentami po tym, gdy odkryto, że hiperbola, czyli wyolbrzymienie realnego zagrożenia, może być doskonałym narzędziem do poznawania mechanizmów rządzących epidemiami i dzięki niej można opracować skuteczne sposoby reagowania na epidemie i zagrożenia z nimi związane. Podobno studenci bardzo chwalili sobie tego typu sposób pracy, więc przy okazji odkryto, że studenci nudzą się na zajęciach dużo mniej, jeśli zajęcia prowadzone są w ciekawy sposób. Badania nad tym zjawiskiem dalej trwają.

Jeśli zaś chodzi o samą zawartość liczącego kilkadziesiąt stron dokumentu (który znajduje się w całości choćby tu), to uwzględnia ona na przykład opis ośmiu rodzajów zombie, od „tradycyjnych”, zarażonych infekcją zombie, przez zombie, które stały się zombie w wyniku promieniowania, poprzez zombie będące wynikiem działań okultystycznych (ateiści jako grupa najbardziej podatna), po wegetariańskie, odżywiające się roślinami zombie, które nie zagrażają ludziom bezpośrednio, a wyżerają rośliny uprawne, owoce itd.

Kiedy od 10 minut nikomu nie powiedziałeś, że jesteś wegetarianinem, bo nie umiesz już mówić.

Ponadto dokument porusza kwestie prawne związane z zabiciem zombie. Co, myśleliście, że jak cały świat zdziczeje, to wszystko będzie wolno? Nie po to budowaliśmy naszą wspaniałą cywilizację przez tysiące lat, byście zniszczyli ją swoim barbarzyńskim zachowaniem. Dokument stwierdza, że amerykańska armia może unicestwiać zombie bez zważania na prawo i międzynarodowe umowy. Dalej można wyczytać, że zombie, jako istoty, z którymi z natury nie da się negocjować i które nie czują bólu, nie będą słuchać rozkazów, przez co wszelkie procedury zarządzania kryzysowego będą w ich przypadku bezużyteczne. Natomiast, według CONLPAN 8888, zombie najlepiej jest zabić strzelając mu w głowę i paląc jego zwłoki.

I oblewając wodą święconą na wszelki wypadek.

Z pomocą przeciwko zombie przychodzi także amerykańska agencja CDC, która w 2011 roku na swoich stronach opublikowała spis instrukcji dotyczących zabezpieczania się przed zombie. Są one dziwnie podobne do instrukcji zabezpieczania się przed zwykłymi katastrofami naturalnymi czy pandemiami, ale nie będziemy krytykować, żeby nie wyjść na hejterów. Zgodnie z instrukcją CDC w domu należy trzymać zapas wody, prowiantu, środków czystości, podstawowych leków, ubrań oraz wiedzieć, gdzie znajdują się nasze dokumenty. Pozwoli to przetrwać kilka dni w oczekiwaniu na pomoc. Później możemy próbować dostać się do obozu dla uchodźców przed zombie lub innego schronienia wolnego od zombie. Warto wcześniej sprawdzić, jakie służby będą w stanie nam pomóc, warto też zawczasu opracować plan ewakuacji do ośrodka z uchodźcami przed zombie.

#2. Amerykański rząd ma plan zbierania podatków po wojnie nuklearnej


Gdy już nam się wydaje, że wszystko zostało opodatkowane, pojawia się nadzwyczaj biegły w sztuce finansów ktoś, kto sypie jak z kapelusza kolejnymi możliwościami opodatkowywania kolejnych obszarów życia, o których zwykłemu człowiekowi się nawet nie śniło. Może dlatego zwykły człowiek jest tylko zwykłym człowiekiem, któremu nie zostało nic innego, jak podziwianie czarodzieja liczb w akcji.


Nie ma chyba kraju, w którym ludzie nie kochaliby systemu podatkowego. Trudno go nie kochać, gdy się widzi, jak dobrze wykorzystywane są pieniądze, które zarabiamy w pocie czoła i które rząd zabiera później od nas w formie podatku, przeznaczając go na rozwój infrastruktury sprzyjającej zwiększaniu powszechnego dobrobytu. Gdybyśmy mogli, to pewnie oddawalibyśmy jeszcze więcej – na szczęście rząd dba o nas i nie chce, żebyśmy się od tego dobrobytu porzygali. Pokrzepiająca jest myśl, że nasi rządzący tak świetnie znają się na zarządzaniu finansami i doskonale rozumieją nasze potrzeby.

Tym bardziej pokrzepia nas fakt, że rząd próbuje zabezpieczyć system podatkowy na każdy możliwy sposób, z każdej możliwej strony, by wycieków było jak najmniej. Nie potrzebujemy wśród nas wywrotowców, którzy usiłują podkopać nasz wspaniały system wykorzystując luki w prawie, by unikać płacenia podatków.

Typowy wywrotowiec kombinujący, jak odebrać twoim dzieciom ich posiłek.

Na szczęście istnieją godne zaufania instytucje, takie jak choćby Urząd Skarbowy, które stoją na straży prawa i dzięki którym możemy spać spokojnie i śnić o świetlanej przyszłości. Możemy nie martwić się, że w 2016 roku do polskiego prawa podatkowego weszło dodatkowo ponad 1700 stron nowych przepisów, rozporządzeń i ustaw. To 30% ze wszystkich 5800 stron, które liczy obecnie polskie prawo podatkowe, co czyni je najbardziej skomplikowanym w Europie i daje 7. miejsce na świecie. Dopiero siódme, chciałoby się powiedzieć. Nieco gorzej w tej klasyfikacji wypadają Stany Zjednoczone, ale za to w Stanach mają coś, czego nie ma u nas: amerykańscy urzędnicy są przygotowani na zbieranie podatków po wojnie nuklearnej.

Amerykańskie przepisy podatkowe, mające zaledwie 4 razy większą objętość niż wszystkie dzieła Szekspira, zawierają cały rozdział z instrukcjami dotyczącymi postępowania w razie sytuacji kryzysowej, w tym wybuchu bomby atomowej. Zresztą Szekspir nie potrafił się nawet porządnie podpisać, więc gdzie mu tam do pisania przepisów podatkowych.

„Szejks… Szeksj… Szjek... Niech będzie Łili”.

Instrukcja dla amerykańskiego urzędu podatkowego (IRS) powstała w 1989 roku i zakłada, że urzędnicy „niezależnie od pełnionych wcześniej funkcji”, mają 30 dni od momentu zaistnienia zdarzenia na wznowienie swojej pracy, która polega między innymi na kontynuacji zbierania podatków. Przepisy określają między innymi jak zidentyfikować obszar, który znalazł się pod wpływem danego zdarzenia oraz którzy podatnicy zostali zdarzeniem objęci. Gdy przepisy wchodziły w życie, instrukcje nakazywały urzędnikom zbieranie tylko aktualnych podatków, co dawało pewnego rodzaju szansę osobom, które wcześniej unikały płacenia podatków, ale wraz z upływem lat uprawnienia urzędników rozszerzono. Podobnie jak same przepisy, które uzupełniono na przykład o ataki terrorystyczne.

„W razie czego moje zeznanie leży w trzeciej szufladzie”.

#3. Chiny przygotowały się na upadek Korei Północnej


Choćby to była najmniej upragniona przez nas rzecz na świecie, to musimy w końcu przyznać przed samymi sobą, że Najlepsza Korea kiedyś upadnie. Ten specyficzny kraj, któremu zawdzięczamy hamburgery i który jako pierwszy na świecie wysłał człowieka na Słońce, to utopia, a utopie mają to do siebie, że nie trwają wiecznie. Nawet gdy rządzą nimi tak szlachetne rody jak ród Kimów.

W 2014 roku japońska agencja informacyjna opublikowała dokumenty, z których wynika, że rząd Chin przygotowuje się na upadek Korei Północnej. Wiele mediów słynących z chłodnego podejścia do wszelkich tego typu informacji, jak na przykład brytyjski tabloid „Daily Mail”, natychmiast dopatrzyło się w dokumentach sugestii, że Chiny wiedzą coś więcej i węszyło rychły upadek krainy Kimów. Tymczasem okazało się, że Chińczycy to po prostu zapobiegawczy naród i jedynie przygotowują się na pewną ewentualność. Tak jak laski, które idąc do knajpy depilują wcześniej nogi, bo liczą na zaskakujący przebieg wypadków.

„Kochana, widzę, że masz niezłe nogi. Akurat kręcimy tu reklamę kremu na zbolałe stopy”.

Trudno dziwić się Chińczykom, skoro eksperci wieszczą upadek Najlepszej Korei co najmniej od lat 90. i choć można odnieść wrażenie, że eksperci istnieją tylko po to, żeby ciągnąć kasę z nietrafionych prognoz, to Chińczycy postanowili przygotować się na to, że era Kimów w Najlepszej Korei w końcu minie. Biorąc pod uwagę dotychczasowe relacje Chin z Koreą Północną, które są obecnie jedynym sojusznikiem Korei na świecie, to plany Chińczyków wydają się nieco niespójne z dotychczasowymi działaniami Państwa Środka wobec Korei, ale kim my jesteśmy, by sprzed naszych komputerów oceniać działania innych ludzi?

Zgodnie z opublikowanymi dokumentami Chińczycy w ogóle nie zamierzają pomagać Korei Północnej w razie jakiegoś „zdarzenia”. Wiecie, kraj taki jak Najlepsza Korea musi liczyć się z różnego rodzaju „zdarzeniami”, które dzieją się z różnych przyczyn, bardziej lub mniej przypadkowych. Chińczycy wydają się być tego doskonale świadomi, tym bardziej że władze Korei zachowują się jak pierdolnięty kogut na farmie pełnej zwierząt, który lata wokoło i grozi innym, znacznie od siebie większym zwierzętom, że „rozniesie całą tę oborę”. Normalnie nikt by pewnie nie przejmował się tego typu groźbami, ale uwierzcie mi, nie chcielibyście mieć do czynienia z pierdolniętym kogutem, który po cichu, przy stawie, testuje broń atomową. Nic tak nie uwiarygadnia pewnych rzeczy jak broń atomowa.

„Może ją mam, może nie mam. A może cię potnę i zakopię przy stawie?”

Co więcej, Chińczycy nie dość, że nie zamierzają pomagać Kimom, to zamierzają umieścić ich w specjalnym „obozie”, gdzie mieliby ich pod całkowitą kontrolą. Każdy rolnik wam powie, że nie wolno pozwolić uciec kogutowi, który zakopał gdzieś przy stodole broń atomową. Nie do końca wiadomo, jak Chińczycy chcieliby pojmać najlepszokoreańskich możnowładców, ale na tym właśnie polega zdradzanie wielkich planów – wiadomo „co”, ale nie wiadomo „jak”. Być może Chińczycy zamierzają wyłapać ich z tłumu uchodźców, który w razie upadku Korei Północnej będzie miał do wyboru ruszyć na południe, do Najgorszej Korei, albo do swojego jedynego sojusznika, na północ.

Ludzie z morza ze wschodu i zachodu nie utrzymują kontaktów z Najlepszą Koreą od 1920 roku.

Albo Chińczycy chcą pojmać Kimów jeszcze w jakiś inny sposób. W każdym razie ujawnione dokumenty mówią, że Chińczycy, oprócz pozostania biernymi wobec ewentualnych zdarzeń, zamierzają założyć obóz dla uchodźców z Korei Północnej zaraz przy granicy obu krajów, co wobec miliona możliwości, którymi będą dysponować Koreańczycy z Północy w razie tąpnięcia, wydaje się całkowicie logicznym posunięciem.

#4. Szwajcaria jest gotowa na armageddon


Nie zastanawiało was nigdy, dlaczego Szwajcaria, alpejskie państewko wciśnięte pomiędzy Francję, Włochy, Niemcy i Austrię, słynące z sera, scyzoryków, krów dających czekoladowe mleko i rosnącego na drzewach złota, od 200 lat zachowuje neutralność i pozostała nietknięta pomimo dwóch wojen światowych, które szalały naokoło, i nawet ten pojeb Hitler nie odważył się zbytnio jej napocząć? No to ja wam tego nie powiem, bo aż tak dobrze na historii się nie znam, natomiast mogę powiedzieć, że ktokolwiek chciałby dzisiaj najechać Szwajcarię, musiałby stawić czoła jednej, wielkiej, doskonale zorganizowanej machinie obronnej. Pomyślcie o domu Kevina, pomnóżcie to przez tysiąc i będziecie mieli w głowie obraz tego, o czym piszę.

Obrażenia najeźdźców pomnóżcie na wszelki wypadek razy milion.

Nie ma chyba drugiego kraju tak dobrze zorganizowanego pod względem obronności. W niemal każdym szwajcarskim gospodarstwie domowym znajduje się broń, mężczyzn obowiązuje przymusowa służba wojskowa, nastolatki należą do lokalnych klubów strzeleckich, schronów przeciwbombowych jest tam więcej niż u nas sklepów monopolowych i są one zdolne pomieścić wszystkich mieszkańców Szwajcarii i ich gości. W górach wykuto pomieszczenia tak wielkie, że zmieszczą się w nich całe dywizje wojska, a newralgiczne punkty, takie jak mosty, przy granicach z innymi krajami (szczególnie z Niemcami) obłożono ładunkami wybuchowymi, by w razie zagrożenia odciąć drogę przemarszu obcych wojsk. Dodatkowo przy punktach tych rozmieszczono działa artyleryjskie, gdyby wrogowi zachciało się naprawić na przykład most, i jeszcze zakamuflowano tak, by działa wtapiały się w otoczenie.

QUIZ: Znalezienie działa artyleryjskiego na tym zdjęciu zajmuje 8-letniej Szwajcarce 3 sekundy. Ile zajmie tobie?

Polityka obronności kraju wynika oczywiście z uwarunkowań geograficzno-historycznych i jest niejako narzucana przez rząd Szwajcarii. Poza tym, że Szwajcarzy wytworzyli swoistą kulturę wokół posiadania broni palnej, która stanowi częściowo o ich tożsamości narodowej, to kolejne rządy Szwajcarii podtrzymują kulturę ogólnej obronności kraju ustawami, nakazującymi między innymi budowanie nowych i utrzymywanie w dobrej kondycji starych schronów. W 2006 roku na ten cel w Szwajcarii, ze środków publicznych i prywatnych, przeznaczono 167 milionów franków. Obowiązkową służbą wojskową objęci są sprawni fizycznie mężczyźni, kobiety mogą wstąpić do armii na własne życzenie. Mężczyźni, którzy nie są zdolni do odbywania służby, płacą dodatkowe 3% podatku. Pozostali mogą odmówić odbycia służby wojskowej, ale w zamian muszą wstąpić do służby cywilnej. Wygląda na to, że Szwajcarom odpowiada w większości taki stan rzeczy, czego dowodzą wyniki przeprowadzonego w 2013 roku referendum, w którym 73% głosujących opowiedziało się za utrzymaniem obowiązkowej służby wojskowej.

W Szwajcarii kwestię obronności wszyscy traktują bardzo poważnie.

Gdyby ONZ była organizacją rządową, to UBW napisałby o jej planie obrony Ziemi przed asteroidami i wplótłby jakiś czerstwy żart z Bruce’em Willisem. Ale ONZ nie jest organizacją rządową, co jednak nie przeszkadza UBW w sprzedaniu tego czerstwego żartu na swoim fanpejdżu. Wejdź, polub i śmiejcie się razem z UBW. We dwóch zawsze raźniej.

Źródła:
1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12
6

Oglądany: 91815x | Komentarzy: 72 | Okejek: 236 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

29.03

28.03

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało