Firma McAffee zgromadziła pięćdziesięciu ochotników, którym wręczyła zupełnie nowe komputery i zupełnie świeże adresy e-mail. W ramach eksperymentu uczestnicy mieli zostawiać swój adres gdzie tylko się dało, a potem odpowiadać na jak największą ilość spamu. Pierwsze niechciane wiadomości zaczęły przychodzić już w pierwszej dobie. Po miesiącu było ich już 104 tysiące, plus kolejne 24 tysiące "newsletterów" oferujących zakup dosłownie wszystkiego. Po miesiącu nieostrożnego obchodzenia się z własnym adresem e-mail każdy z uczestników eksperymentu otrzymywał od 70 do nawet 600 niechcianych wiadomości dziennie.

#2.

Indie, Stany Zjednoczone, Brazylia - to kraje, które zresztą zupełnie zgodnie z prawdą zwykło się uznawać za generujące największe ilości spamu z miliardami przesyłanych wiadomości. Co jednak ciekawe, w wielu zestawieniach w pierwszej dziesiątce najbardziej spamotwórczych krajów świata znajduje się Polska. Co prawda z reguły na miejscach od ósmego do dziesiątego, ale to wciąż bardzo wysoki wynik - zwłaszcza że jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę użytkowników internetu, to do pierwszej dziesiątki bardzo nam daleko.

#3.

O rozmiarze spamowego problemu najlepiej świadczą liczby. Spośród wszystkich wiadomości internetowych przesłanych w 2009 roku niechciane było... 95%, a to oznacza, że na jedną oczekiwaną wiadomość przypada aż 19 niechcianych. Rok później sytuacja nieco się poprawiła - "już tylko" 89% maili wysłanych w 2010 roku była spamem. Ależ ulga! W 2012 roku udział niechcianych wiadomości spadł poniżej 80%, czyli generalnie tendencja zmierza we właściwym kierunku.

#4.

W Polsce Twitter wciąż nie jest szczególnie popularny, ale ze statystyk wynika, że dla spamerów to jedno z podstawowych narzędzi. Świadczy o tym fakt, że każdego dnia rozmaite automaty próbują zamieścić na Twitterze 3,5 miliarda śmieciowych wpisów! Ciekawe, czy wypowiedzi polskich polityków też się do tego zaliczają... Tak czy inaczej, 40% kont w serwisach społecznościowych to konta sztuczne stworzone do wysyłania niechcianych wiadomości.

#5.

O tym, że użytkownicy internetu bywają złośliwi, wiadomo nie od dzisiaj. I kwestie związane ze spamem nie są tu wcale wyjątkiem. Z badań wynika, że 21% uprzejmych użytkowników zgłasza jako spam wiadomości, co do których mają wiedzę, że spamem nie są. 43% użytkowników do oceny wiadomości jako spam wystarcza nazwa bądź adres e-mail nadawcy. 69% nie musi czytać nic poza tematem wiadomości, by wiedzieć, że wiadomość jest niechciana.

#6.

Czy jest coś, co można zrobić, by zmniejszyć ilość przesyłanego spamu? Pomysłów powstało wiele. Stworzono filtry anty-spamowe, niektóre nawet sprawnie działające. Wprowadzono kary za rozsyłanie niechcianych wiadomości. Zabrano się za edukację użytkowników... a i tak 17% Amerykanów zmienia adres e-mail co sześć miesięcy, a 30% użytkowników internetu co rok. Efekt? Jeszcze więcej i jeszcze więcej śmieci w globalnej sieci.

#7.

Jeśli jesteście ciekawi, jak serwery pocztowe widzą wasze maile, możecie zajrzeć na przykład na stronę mail-tester.com. Po wysłaniu przykładowej wiadomości na wygenerowane jednorazowo konto, system analizuje szereg czynników, które decydują o ewentualnej kwalifikacji wiadomości jako spam, a następnie przyznaje ocenę odzwierciedlającą prawdopodobieństwo dotarcia wiadomości do adresata. Można sprawdzić nie tylko, czy wiadomość prawdopodobnie zostanie dostarczona, ale także co poprawić, by zwiększyć na to szanse.

Źródła: 1, 2, 3, 4