Kiedyś mogliście się przekonać jak wyglądała praca oficera, do którego należało naciśnięcie przycisku odpalającego międzykontynentalny pocisk z głowicą nuklearną. Dziś zobaczymy co z bazą takich pocisków dzieje się po opuszczeniu jej przez wojsko - Jim Sullivan wybrał się do Colorado zwiedzić zrujnowaną bazę pocisków Titan I.
Jimowi Sullivanowi udało się dostać do dawno zamkniętego, zniszczonego kompleksu w Deer Trail w Colorado, który kiedyś był bazą sił powietrznych USA - mieściły się tu międzykontynentalne pociski rakietowe Titan I. W czasach zimnej wojny był to najnowocześniejszy kompleks jakim dysponowali Amerykanie. Rakiety te, a wraz z nimi bazy wycofano ze służby w połowie 1965 r., a w ich miejsce wprowadzono pociski LGM-30 Minuteman I, których kolejna wersja rozwojowa, LGM-30G Minuteman III, jest w służbie do dziś. Aktualnie w Montanie, Północnej Dakocie i Wyoming znajduje się 450 silosów z tymi rakietami.
Rakiety Titan I były pierwszymi amerykańskimi pociskami, które umieszczono w podziemnych silosach oraz pierwszymi wielostopniowymi rakietami. Niestety był to program drogi i mało efektywny. Wybudowanie jednego takiego kompleksu kosztowało 1,36 mld (dzisiejszych) dolarów, a były one operacyjne jedynie przez 3 lata, gdyż już w 1965 r. wprowadzono pociski Titan II.
Rakiety Titan I były też skomplikowane w utrzymaniu i serwisowaniu. Pociski stały w silosach puste i tuż przed odpaleniem tankowano je z podziemnych zbiorników przylegających do silosu. Poza tym, mimo że przechowywane były pod ziemią, odpalenie musiało nastąpić na powierzchni, więc po zatankowaniu ogromna winda wynosiła je na powierzchnię, gdzie przez jakiś czas stały odsłonięte i wrażliwe na atak. Całość zajmowała 15 minut, a w przypadku pocisku Titan II, który mógł cały czas stać zatankowany, było to tylko kilka minut.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą